25.03.2009r.
W oczekiwaniu na kolejne zajęcia na ściance postanowiłem spróbować swoich sił na bulderze.
W środy i soboty mogę wejść do boulderowni w KW Warszawa, i tam właśnie się wybrałem. Na miejscu kilka osób. Wspinają się na ściance. Przebieram się, patrzę z ciekawością na pomieszczenie, jestem tutaj pierwszy raz. Przymierzam się do ściany i ...... gleba, właściwie materac. Leżę i nie wiem jak to się stało. Próbuje jeszcze raz i tak samo. Odklejam się od ściany. Nie mogę pokonać grawitacji. A właściwie to grawitacja pokonuje mnie. Są na szczęście mniej pochyłe drogi. Próbuję na nich. Lepiej ale tak na prawdę lepiej nie mówić. Patrzę jak chłopaki ( o dwóch dziewczynach nie wspominając) wspinają się. Jestem pod wrażeniem. Zastanawiam się jak oni to robią. Próbuję podpatrzeć technikę. Zapytać nie mam odwagi. I tak widzą, że „zielony jestem”. Bolą mnie przedramiona. Nie nauczyłem się niczego.... o przepraszam, opanowałem odklejanie się od ściany. Właściwie do perfekcji. A to akurat nie jest dla mnie powodem do dumy. Samo wchodzenie na ściankę nic mi nie da. Bez ćwiczeń na siłowni nie dam rady. Wychodzę z determinacją, że kiedyś mi się uda. W głowie obrazy tego co widziałem. I takie moje wewnętrzne zacięcie- ja też tak chcę! Jutro idę na siłownię.
Copyright © 2014 by gorskieblogi